środa, 29 kwietnia 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada Rzetelności, cz. 9

Trenerzy zobowiązani są wpajać i egzekwować zachowanie zgodnie z duchem sportu, bezwzględnie zaś odsuwać od gry osobników, którzy nie rozumieją sensu piłki nożnej jako sportu i notorycznie sprzeniewierzają się jej wartościom (ZASADA RZETELNOŚCI TRENERSKIEJ).

Duchowe niedbalstwo
Wszyscy znamy z codziennego życia najróżniejsze przykłady niedbalstwa w takich dziedzinach jak nauka, praca, technika, zarządzanie itp. I wszyscy odczuwamy na sobie zgubne, tragiczne skutki tego schorzenia w postaci prymitywizmu, partactwa, bubli produkcyjnych, bałaganu i wielu innych zjawisk, rozkładających gospodarkę i niszczących jakość naszego życia. Obserwując życie społeczeństw, które zdołały zachować i pielęgnują takie cechy jak staranność i rzetelność, wyobrazić sobie możemy, jak straszną cenę przychodzi nam płacić za niedbalstwo. Nieodrobione do końca zadanie, niedomyślane przedsięwzięcie, niedokręcona śrubka, niedopilnowanie wykonania wydanego zarządzenia mimo pozornej niewielkiej „oszczędności” czasu, środków czy wysiłków przynosi w ostatecznym rozrachunku szkody, setki razy przewyższające te domniemane korzyści.

Niedbalstwo istnieje nie tylko w życiu powszednim, lecz także w życiu duchowym. Także i w tej dziedzinie jego skutki są niezmiernie żałosne. Słowo Boże mówi: „Przeklęty, kto wykonuje dzieło Pana niedbale” (Jr 48:10). Z tekstu tego wynika, że przez niedbalstwo można partaczyć także i pracę Bożą. Wynika z niego dalej, że ten, kto tak postępuje, jest nie tylko godzien nagany, lecz że znajduje się pod Bożym przekleństwem. A jak przejawia się niedbalstwo duchowe? Tak, jak w dziedzinie materialnej, może się ono przejawić na wiele różnych sposobów, gdy jednak chodzi o pracę Pańską, istnieje pewna szczególnie zgubna postać niedbalstwa. Mówi o niej druga część zacytowanego wersetu: „i przeklęty, kto powstrzymuje jego miecz od krwi”.

Niedbalstwo człowieka jest cechą, która przejawia się w równym stopniu we wszystkich dziedzinach jego życia. Jeśli ktoś wykazuje niedbalstwo w jednej dziedzinie, możemy być pewni, że z innymi dziedzinami nie będzie lepiej. Kto niedbale pełni swe obowiązki rodzinne, pracownicze czy społeczne, będzie na pewno partaczem także i w sprawach duchowych. Niezależnie, gdzie przejawia się nasze partactwo, jest ono dowodem naszej choroby duchowej i potrzeby duchowego uzdrowienia. Niedbalstwo jest cechą starej, nieodrodzonej, cielesnej natury, z której nie zdołamy wyzwolić się sami. Zbliżmy się w upamiętaniu i pokorze do Chrystusa, wyznając swoje zaniedbania, a On zdejmie z nas ten hańbiący łachman i oblecze nas w Swoją sumienność, staranność i rzetelność. Ćwiczmy się w tych cechach, przeglądając się w zwierciadle Jego Słowa, a nasze życie, jak i stosunki wokół nas, będą doznawały uzdrowienia. Przyniesie nam to zaszczyt i przyczyni się do chwały Bożej.

(Artykuł można znaleźć Tutaj)

Kabaret Moralnego Niepokoju, Prezenty na imieniny

środa, 22 kwietnia 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada Prawdy, cz. 8

Piłkarze nie mogą być kłamcami, symulantami i komediantami, z zamiarem wyciągania korzyści z oszustw i błazenady, przeciwnie muszą zawsze być gotowi do przyznania się do błędu lub faulu, nawet wtedy, gdy przynosi to określoną stratę drużynie (ZASADA PRAWDY).

Dlaczego kłamiemy? Poprzez kłamstwo można osiągnąć wiele, ale na krótką metę...

Dzieci i dorośli, kobiety i mężczyźni - wszyscy kłamią, choć nikt przecież tego nie lubi. Blef jednak może przynieść wymierne korzyści całemu społeczeństwu. Spójrzmy na nowo na stare pytanie - po co kłamiemy i co z tego mamy?

W wielu nowych badaniach poszukuje się zależności i regularności w sytuacjach, w których ludzie mijają się z prawdą. Pierwsze próby kłamstw wśród dzieci są "nieudolne" i przez to łatwo rozpoznawalne. Dzieci kłamią na temat imion, ulubionych kolorów czy posiłków tylko po to, aby sprawdzić, co się wydarzy. Pierwsze próby omijania prawdy pojawiają się w wieku trzech lat. Wtedy rozwijają się umiejętności językowego opisu świata oraz rozpoznawania i kontrolowania własnych stanów umysłu. Również w tym wieku dzieci poznały już zasady współżycia ze swoimi rodzicami i konsekwencje związane z ich przestrzeganiem i łamaniem.

Każdy z rodziców przekonuje swoje dzieci, że kłamstwo jest złe - jednak niektórzy z nich jednocześnie namawiają do kłamstw np. wtedy, gdy dzieci dostaną w prezencie od babci kłujący sweter, nad którym spędziła wiele wieczorów z szydełkiem. Jest to tak zwane kłamstwo prospołeczne. Wtedy staje się wygodną, tzw. sporadyczną strategią.

Dorośli zatem kłamią świadomie - jasno określają cel, który chcą z pomocą kłamstwa osiągnąć - np. podtrzymać dobre relacje z babcią - a czasem zyskują coś bardziej wymiernego. Otóż niemal połowa osób kłamie, zgłaszając się do lekarza z problemami z pamięcią, koncentracją, bólem głowy. Niektórzy wyolbrzymiają tylko swoje przypadłości, inni je wymyślają.

W swoich badaniach dr Raquel Vilar z University of Granada odkryła, że niemal połowa osób, które narzekały na urazy głowy, kłamie, aby zyskać jakiegoś rodzaju rekompensatę np. w formie pieniężnej. Ludzie ci nie cierpieli na hipochondrię czy obsesje - po prostu kłamali. A więc kłamstwo może być strategią pozwalającą zyskać coś przy nadarzającej się okazji.

Wnioski? Kłamstwo obciąża pamięć - wymusza zapamiętywanie informacji i osób w nie uwikłanych. Z drugiej strony zapewnić może podtrzymanie kontaktów społecznych (kłamstwo prospołeczne) oraz wymierny zysk ekonomiczny. A co z mówieniem prawdy? Ponoć, jeśli się go trzymamy, osiągamy sukces. Mówienie prawdy jest najprostszym rozwiązaniem, bo nie musimy pamiętać tego, co powiedzieliśmy. Zyskujemy w ten sposób zaufanie innych i możemy poświęcić energię na rozwiązywanie nowych problemów.

Krzysztof Tomanek (artykuł można znaleźć Tutaj)

Hrabi - Pojutrze: Wizja kłamstwa, prawdy

sobota, 18 kwietnia 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada Fair Play, cz. 7

Poza literą przepisów - od piłkarzy oczekuje się rycerskiej postawy "czystej gry". Przede wszystkim nie wykorzystywania losowych przewag i nieuwagi sędziów (ZASADA FAIR PLAY).

Gdyby zapytać przeciętnego człowieka o cechy osoby będącej jego autorytetem na pewno wymieniłby wśród nich uczciwość, honorowość, czy sprawiedliwość. Tak już jest, że podziwiamy tych, którzy są wzorami do naśladowania w każdym calu. Teoretycznie w świecie sportu jest podobnie, ale czy na pewno? Czy na okładkach czasopism pojawiają się twarze tych, którzy rzeczywiście na to zasługują? Czy słyszymy w telewizji o niezwykłej uczciwości jakiegoś sportowca? Odpowiedź jest prosta i daje sporo do myślenia - nie! Niestety nie...

Czym właściwie jest fair play? Definicja słownikowa mówi, że jest to honorowa, uczciwa gra. Oczywiście chodzi tu o coś więcej niż tylko niefaulowanie przeciwnika... Idealny sportowiec zawsze walczy czysto, odnosi sukcesy i - co jest niezwykle ważne - w życiu prywatnym również prezentuje postawę godną naśladowania. Ideałów jednak nie ma i nie zanosi się na to, by nagle się pojawiły. Każdy jest "tylko" człowiekiem i ma prawo do błędów oraz swoich słabości. I tego zmienić się nie da...

W policyjnych kartotekach widnieją nazwiska wielu postaci związanych ze sportem. Najczęściej brzemienne w skutkach wybryki zapisuje się na konta młodych, utalentowanych piłkarzy. Światowe potęgi futbolu jak Real Madryt czy Manchester United ściągają do siebie coraz to młodszych zawodników, którzy zarabiając niebagatelne sumy pieniędzy, przestają myśleć racjonalnie i zaprzepaszczają to, co już osiągnęli. Kierowanie pojazdem po pijanemu, awantury pod wpływem alkoholu czy gwałty powoli stają się codziennością. Wizerunek tak pięknego sportu jakim jest futbol powoli zaczynają niszczyć "gwiazdorzy", uważający się za "panów świata".

Takim kimś był George Best - zawodnik drużyny najbliższej memu sercu - Manchester United. Wielki talent, obdarzony niezwykłymi umiejętnościami technicznymi - szybko stał się idolem dla wielu. Każdy młody chłopiec zafascynowany piłką, chciał być taki jak on. Z czasem jednak awantury, zabawy do białego rana i opuszczanie treningów stały się dla niego codziennością. Przez wielkie pieniądze woda sodowa uderzyła mu do głowy - w kilka lat po tym, gdy został uhonorowany zaszczytnym tytułem najlepszego zawodnika Europy, zmienił się do tego stopnia, że nie mógł znaleźć zatrudnienia w żadnym klubie. W taki właśnie sposób świat futbolu traci wielu, dobrze zapowiadających się zawodników. Jest to przykre, ale głupota bierze górę nad rozumem.

Sportowiec walczący według zasad fair play polega wyłącznie na swoich umiejętnościach. Niestety częstotliwość afer związanych z dopingiem jest coraz większa. Wychodzą na jaw fakty, które miały być zatuszowane. Dochodzi do zgonów w trakcie imprez sportowych.

U zawodników coraz częściej wykrywa się niedozwolone środki (takie jak morfina, czy nandronol) oraz narkotyki. Kiedyś o dopingu mówiło się wyłącznie w świecie kolarskim, dziś jednak spotkać można go wszędzie: w piłce nożnej, lekkiej atletyce, czy kulturystyce. Jest to nie tylko niebezpieczne dla samych sportowców, którzy poświęcają własne zdrowie (a niekiedy i życie) dla kilku sukcesów, ale i dla samego sportu, który zaczyna tracić na wartości. A przecież uczciwa, czysta gra jest o wiele piękniejsza. Porównać wtedy można rzeczywiste umiejętności zawodników, a nie ilość podejrzanych środków jakie zażyli.

Któż nie zna Diego Armando Maradony? Niegdyś piłkarski autorytet dla wielu, niezwykły talent... Niestety poprzez zażywanie narkotyków stracił szacunek i poważanie. Sprawdza się powiedzenie "od bohatera do zera". Dziś Argentyńczyk w żaden sposób nie przypomina "Boskiego Diego" jakim zachwycał się świat futbolu. Stał się wrakiem człowieka - przybrał na wadze, widuje się go w klinikach odwykowych, a narkotyki coraz bardziej niszczą jego organizm. Jego przykład odosobniony nie jest - po narkotyki sięga coraz więcej "głodnych mocnych wrażeń" sportowców. Jest to kolejny dowód na to, iż o przestrzeganiu reguł fair play niewielu dziś pamięta.

Moim zdaniem zasady fair play powinny być dla sportowców tym, czym dla wierzących jest Dekalog - drogowskazem, wyznacznikiem tego jak powinni postępować. Niestety presja na nich wywierana przez media, kibiców i trenerów jest tak ogromna, że starają się oni za wszelką cenę osiągać najlepsze wyniki. Nierzadko uciekają się przy tym do podstępów i niedozwolonych środków, nie myśląc o konsekwencjach jakie mogą one za sobą pociągnąć. Niestety sport stał się areną show-biznesu. Dla wielu wartość traci widowisko (show), a na pierwszy plan wysuwają się pieniądze (biznes). I właśnie to najbardziej boli prawdziwych "koneserów" - zagorzałych, sportowych fanów, którzy szukają w sporcie uczciwości, honorowości i szlachetności. Czy jednak jest ktoś, kto może to zmienić? Obawiam się, że niestety nie - jeszcze przez długi czas o przestrzeganiu zasad fair play będą pamiętać tylko nieliczni zawodnicy i kibice spragnieni "prawdziwego" sportu...

Na podstawie, Klaudyna Gąsior, Fair play, z dnia: 06 19 2007, http://www.ithink.pl/artykuly/sport/inne/fair-play/

Kabaret Moralnego Niepokoju, Będzie Pan zadowolony

czwartek, 9 kwietnia 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada sprawiedliwości, cz. 6

Kto łamie przepisy regulaminu gry, powinien podlegać odpowiedniej i identycznej dla wszystkich karze, kto zaś wykorzysta swą przewagę i sytuacje strzeleckie, musi być nagrodzony uznaniem prawidłowo zdobytych goli, punktów i miejsc w tabelach (ZASADA SPRAWIEDLIWOŚCI).

Jeżeli chodzi o sprawiedliwość to w naturze tego pojęcia zawarte jest ukierunkowane działanie, mające na celu zachowanie pewnej proporcji. W codziennym życiu domagamy się aby ta zasada proporcjonalności była respektowana. Gdyby się zastanowić, to doświadczenie sprawiedliwości, lub jej braku, towarzyszy nam ciągle. Zarówno sztuka jak i sport stanowią pewnego rodzaju hybrydę życia. Zminiaturyzowanie czasu i miejsca dziania się widowiska teatralnego, czy imprezy sportowej w stosunku do codzienności nie deprecjonuje wcale tożsamości zasad obu światów. Zatem w sztuce i sporcie tak jak w codziennej egzystencji muszą obowiązywać pewne proporcje które szeregują, porządkują, i nadają spójny kształt wydarzeniom na deskach teatralnych czy widowiskach sportowych.

Zatem świat sportu jest również (a może powinien być przede wszystkim) terenem działania idei sprawiedliwości. Jeżeli sprawiedliwość jest pewna proporcją, to między kim a kim, czym a czym? W widowisku piłkarskim, którym tu się zajmiemy, idea sprawiedliwości obowiązywać będzie zapewne wszystki podmioty biorące udział w tym wydarzeniu. Podlegać jej zatem będą piłkarze, sędziowie, trenerzy, działacze, sponsorzy, kibice a ściśle mówiąc interakcje zachodzące między nimi. Lecz aby przejść do tych rozważań trzeba najpierw ustalić jaką stosować ideę sprawiedliwości, czy do wszystkich ma odnosić jednakowo czy jest ona jednokryterialna?

Spróbujmy przenieść niektóre koncepcje sprawiedliwości na grunt sportowy i sprawdzić czy również mają szansę zastosowania w tej materii.

Już Platon zainteresował się problemem sprawiedliwości. Według niego „sprawiedliwość polega na tym, żeby każdy miał to, co jest jego własnością i robił to co do niego należy”. Ta definicja tylko częściowo nadaje się do przeniesienia na naszą niwę. Jasne jest bowiem to że sprawiedliwość to, to co do niego należy, zatem piłkarze maja grać jak najlepiej sędziowie obiektywnie sędziować, trenerzy doskonalić zespół, działacze zapewnić opiekę nad zespołem, sponsorzy inwestować. Trudno jednak mówić o tym co jest ich własnością. Zgodzić się możemy, że ludzie idący na mecz i kupujący bilety stają się jak gdyby właścicielami meczu w tym sensie że mecz jest „robiony” dla niego, również sponsor może być właścicielem piłkarzy, natomiast co się tyczy pozostałych osób, to trudno im przypisać konkretne posiadania, pozostając oczywiście w ramach spektaklu sportowego.

Inną definicje przedstawia Arystoteles, dla niego sprawiedliwość to „środek między nadmiarem a niedostatkiem” - to równość. O równość również chodziło P. de Tourtoulonowi dala którego ideałem sprawiedliwości jest całkowita równość wszystkich ludzi, Jednak sprawiedliwość taka jest niemożliwa z wiadomych względów. Wbrew temu dzisiejszy sport dąży jednak do stworzenia równości szans, podział na konkurencja żeński i męskie stworzenie kategorii wiekowych, to są próby choćby równości częściowej, która zmierza do równości doskonałej, ale osiągnąć jej nigdy nie zdoła. Kiedy zaś taka równość została by spełnienia? Wydaje się że równość idealna jest ograniczona przez genotyp, jeżeli wszyscy ludzie rodziliby się z jednakowym potencjałem genetycznym, w jednakowych warunkach żyli i dorastali to być może. Albo drugie wyjście, wychodząc z założenia , że każdy człowiek ma swój jedyny i niepowtarzalny genotyp, organizować zawody dla ludzi o jednakowym genotypie. W taki wypadku każdy człowiek byłby skazany na samotna rywalizację, której wynik byłby z góry wiadom - pierwsze miejsce w swojej kategorii genotypowej. Dywagacje te chociaż utopijne mają na celu uzmysłowiene faktu, że podstawowa zasada sportowa równości w rywalizacji nigdy do końca spełniona być nie może. Wyraźniej jeszcze sprawiedliwość oparta na równości ulega autodestrukcji jeżeli przyjmiemy inny jej aspekt. Za pierwszym razem próbowaliśmi wykazać że „równość” jest nieosiągalna, czy może istnieć równość finalna? Pod wyrażeniem równość finalna mamy na myśli efekt działalności osobniczej, które doprowadzenie do spełnienia daje rozróżnianie tylko formalne a nie materialne. Chodzi o to co dzieje się teraz w dyscyplinach wysoce skomercjalizowanych (do nich zalicza się piłka nożna) o narzekaniach piłkarzy nisko zarabiających, o bajońskich sumach kontraktów. Widać że wprowadzenie zasady równo dla wszystkich (np. w piłce nożnej) jest nie możliwe, że cena zwycięstwa nie jest podzielona równo między zawodników. Zatem jakie kryterium powinno być przyjęte, aby każdy dostał to co się mu należy.

W analizie pojęcia sprawiedliwość, Ch. Perelman wymienia sześć kryteriów sprawiedliwości z których cztery wydają się być przydatne w analizowaniu sprawiedliwości w sporcie. Pierwsze z tych kryteriów mówi przeniesienie na teren piłkarski) że każdy piłkarz powinien być wynagradzany wg. jego zasług w zwycięstwo zespołu. Ta koncepcja prowadzi do tego, że każdy człowiek powinien być potraktowany wg. swoich propozycji immanentnych, zaangażowaniem swojej energii wewnętrznej itp. Trudność polega na tym żeby określić kryterium zasług, podzielić je, powartościować. Jest to sprawa niewątpliwie płynna i aby przyjąć kryterium, musimy to zrobić w sposób arbitralny, subiektywny. Nie jest to zatem forma doskonała sprawiedliwości.

Za drugie kryterium P. uważa, że należy wynagradzać w taki sposób jakie z ich pracy powstają dzieła. To kryterium w przeciwieństwie do poprzedniego eliminuje w ocenie wątki subiektywistyczne tj. stopień zaangażowania, poświęcenia, tylko czysto namacalny fakt. Jakie to dzieła występują w piłce nożnej? Dziełem jest niewątpliwie mecz wygrany, zremisowany lub przegrany, tylko że w takim ujęciu znów dokonujemy unifikacji, a nam chodzi o to w jaki sposób sprawiedliwie nagradzać jednostkę na tle innych jednostek. Istnieją piłkarze o których się mówi, że sami mogą rozstrzygnąć losy meczu i tu sytuacja wydaje się dosyć jasna. Ciekawym zjawiskiem ostatnio jest statystyczny sposób podchodzenia do sportu. Najlepiej uwidocznione to jest w lidze koszykarskiej NBA, gdzie o wartości piłkarza decyduje suma cyfr przy jego nazwisku. W piłce nożnej powoli również zaczyna funkcjonować statystyka, ale narazie tylko na poziomie drużyny jako całość. Aczkolwiek istnieją pewne przesłanki co do tego by zawodnika potraktować jako indywiduum (straty, bramki, przyjęcia piłki, obrony itp.).Taka koncepcja broni „każdemu wg. jego pozycji”. W świecie powszednim była to zasada uważana za arystokratyczną, ponieważ z góry promowała masę wyższą, panującą. Klasa wyższa często przy pomocy siły narzucała pręgierz prawa stanom niższym. Czy w sporcie mamy do czynienia z istnieniem tak określonej grupy, a jeżeli nie w tym stopniu, to czy istnieją takie jednostki, które maja uprzywilejowaną pozycję? wydaje się że takie zjawisko ma miejsce. Jednak charakter wyłaniania tych jednostek, grup uwznioślonych w sporcie, opiera się na innej zasadzie niż w życiu codziennym. Ma ona charakter bardziej obiektywny, sprawiedliwy. Nożna przyjąć że taką właśnie arystokracją w sporcie są ludzie którzy wypełnili status mistrza, ale nie tylko mistrza sportowego, jak również mistrza moralnego. Takich ludzi jest jednak niewielu i mimo to, że w ostatnich latach idea harmonii ducha i materii w sporcie rozkwita to dzieje się to częściej na kartkach papieru niż na arenie sportowej. Harmonia mistrza moralnego i sportowego nie wymaga wielkiego wysiłku. Nosi ona brzemię które podnieść jest trudno a co dopiero utrzymać. Dzięki niemu zdobywają oni pozycje którą można by nazwać arystokracją sportową. Dzięki tej pozycji we współczesnym nurcie płynie, sława, pieniądze, podziw, itp. Nie czerpią jednak profitów dzięki pozycji, którą by im ktoś z góry narzucił, robią to dzięki ciężkiej pracy hartowania ducha i ciała.

I ostatnie kryterium „każdemu według tego co przyznaje mu prawo” a inaczej mówiąc to: być sprawiedliwym, to przyznawać człowiekowi to co należy mu się wg. prawa, to stosować to prawo do takich samych sytuacji. W sporcie podstawowym egzekutorem prawa jest sędzia sportowy i na nim spoczywa największa odpowiedzialność na sprawowaniem nadzoru nad sprawiedliwością, To kryterium różni się charakterem od wcześniejszych koncepcji. Tam sami na jedną ścieżkę sprawiedliwości powinniśmy wejść, poprzez swoje przekonania moralne decydowaliśmy o wyborze kryterium, tu przekonania z góry są ustalone, a określa je ustawodawca w oknie formułowania prawa, w walce sportowej są to przepisy gry i sędzia sportowy staje się praktycznie pierwszą i ostatnią nieodwołalną instancją egzekwującą prawo. Dlatego wokół pracy sędziów (szczególnie piłkarskich narasta w ostatnim czasie tak wiele kontrowersji. Nie chcą tutaj mówić gratyfikacjach przede wszystkim finansowych dla sędziów którzy świadomie wypaczają wyniki meczu, bo to z prawem, jako jednym z kryteriów sprawiedliwości nie ma nic wspólnego. Chodzi przede wszystkim o to, że sędzia jako wykonawca prawa nie może pozostać, mimo najszczerszych chęci sędzią biernym, obiektywnym. Tak jest w prawie publicznym, gdzie sędzia nie odbiera bezpośrednio zjawisk, są one dla niego jakby odtworzeniem rzeczywistości a nie bezpośrednim widzeniem . Jeszcze wyraźniej widać to w pracy sędziego sportowego, gdzie o stosowaniu statycznego, biernego, obiektywnego prawa decydują subiektywne, mylne, czynne zmysły. Opierając się na moich przekonaniach, sędzia stworzyć może fałszywy obraz rzeczywistości, tak jak to miało miejsce w meczu MŚ USA ‘94, gdzie podczas meczu Belgia - Niemcy, szwajcarski sędzia Kurt Roetlisberger obserwując pewne zdarzenie ze złego miejsca, błędnie ocenił sytuację, stwarzając ty samym inną fałszywą rzeczywistość, która być może przesądziła o tym, że to do dalszych gier awansowały Niemcy, a nie Belgia. Wiele jest jeszcze różnych przykładów błędnego interpretowania zdarzeń, celem jednak jest wykazanie, że sędzia sportowy jest narażony na więcej pułapek, pomyłek co spowodowane jest charakterem jego pracy, a brzemię odpowiedzialności nie koniecznie musi być mniejsze. Istotna w pracy sędziego piłkarskiego wydaje się być również presja ze strony publiczności i kwestia przezwyciężenia jej nieraz za wysoką cenę. Rzecz może nie jest tak wyrazista na wielkich widowiskach piłkarskich gdzie tłum kibiców dobrze odgrodzonych i pilnowanych nie wydaje się bezpośrednio zagrażać sędziemu, gdzie okrzyki dezaprobaty zlewają się jeden z drugim dając w efekcie bezkształtną masę ludzkiego ujadania. Jaśniej widać to w meczach lig polskich od ekstraklasy po C - klasę. Przydział ten charakteryzuje się proporcjonalnie różnym narastaniem ilości ochrony i ilości kibiców. Ale pewnym jest że im niższa liga tym bezpieczeństwo arbitrów mniejsze, a co za tym idzie większa powinowatość na nastroje psychiczne kibiców, co w rezultacie może wyzwolić negatywną postawę sędziego.

Pojęcie sprawiedliwości zawsze zaprzątało uwagę różnych myślicieli, jednak nikt jeszcze nie doszedł do obiektywnej definicji tego pojęcia. Poszukiwanie właściwej definicji można by nazwać drogą zmniejszającej się je subiektywności. Na terenie sportu pojęcie to nie jest tak wyraziste. Zastrzeżenia budzą zarówno koncepcje moralne jak i koncepcja prawna. Żadna z nich nie jest jedynie słuszna i jedynie prawdziwa. Nigdy do końca obiektywnie nie będziemy wiedzieli, czy więcej należy się temu co bardziej zasłużył, czy temu kto wyprodukował więcej dzieł, tworów.

W piłce nożnej również spotykamy się z podobną mglistością i arbitralnością. Dlaczego na przykład lepiej opłacani są napastnicy od obrońców, to samo można powiedzieć o bramkarzach. Dlaczego w tegorocznej klasyfikacji France Footboll w pierwszej dwudziestce jest szesnastu graczy preferujący ofensywny styl gry, a w pierwszej pięćdziesiątce tylko dwóch bramkarzy. Zapewne decydują o tym pewne subiektywne kryteria (atrakcyjności, widowiskowości) nie uwzględniające innych istotnych składników gry. Każdy komu przyjdzie na myśl tworzyć swój arbitralny sposób pojmowania sprawiedliwości, powinien mięć na uwadze słowa Perelmana: „każdy system sprawiedliwości powinien pamiętać o swej niedoskonałości”.

Tu można przeczytać więcej

Kabaret Moralnego Niepokoju - Zjazd PZPdZ

środa, 1 kwietnia 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada gościnności, cz. 5

Należy przestrzegać kanonów gościnności, pamiętając, iż obowiązuje ona obie strony. Gościnność wobec obcych stanowiła historycznie pierwszy krok do wyjścia ze stanu pierwotnej dzikości i do dziś stanowi kryterium solidarności międzyludzkiej. Norma ta winna obowiązywać nie tylko sportowców, ale i wszystkich widzów (ZASADA GOŚCINNOŚCI).

Na naszych oczach zachodzą przemiany obyczajowe i to, co do niedawna akceptowała większość ludzi, wydaje się w fazie zanikania. I chyba nikt obecnie jeszcze nie wie, czy są to tylko przemiany chwilowe, długotrwałe, czy może już bezpowrotne? Ilustracją tego zjawiska może być systematycznie zmniejszająca się ilość osób fetujących imieniny w gronie krewnych oraz przyjaciół.

Zewsząd słychać głosy, że ten i ów nie wyprawia już imienin, choć są one nadal okazją do świętowania, albo obchodzi je wyłącznie w swoim środowisku pracy, ewentualnie w gronie osób, z którymi łączą go jakiekolwiek interesy. Czyżby to miało znaczyć, że szkoda nam czasu dla tych, którzy w niczym nie przyczynią się do kolejnego awansu, ani nie zdołają nic załatwić? Bo chyba nie wszystko można wytłumaczyć jedynie postępującym rozpadem więzi rodzinnych.

Jeszcze do niedawna wszędzie podkreślano staropolską gościnność, a i my sami byliśmy dumni, że nikt tak serdecznie nie potrafi ugościć innych, jak my. Nie trzeba chyba przywoływać malowniczych opisów z czasów saskich, które zawdzięczamy czcigodnemu księdzu Jędrzejowi Kitowiczowi, bo przecież większość z nas doskonale pamięta weseliska, czy choćby imieniny sprzed lat u cioci albo u przyjaciół. Opowiadał mi kiedyś przygodnie poznany jegomość, jakim szokiem był dla niego pobyt u krewnych w Niemczech, którzy nieszczególnie przejęli się jego obecnością: „To my, panie, przyjęliśmy ich w Polsce tak serdecznie, że stoły się uginały, a oni nie zadbali nawet o zawartość lodówki”. Cóż, skoro ów człek żył wedle odwiecznej, polskiej zasady „zastaw się, a postaw się”, to trudno się dziwić jego oczekiwaniom, że inni będą równie gościnni.

Nie zamierzam bronić gościnności ponad stan, ale ostatnio dzieje się coś niepokojącego: stajemy się coraz bardziej nastawieni na siebie i własne kariery zawodowe kosztem życia towarzyskiego. Mnożą się wprawdzie rauty, bankiety i przyjęcia, na których wypada bywać dla promocji własnej osoby i kariery osobistej. Ale tam chodzi nie tyle o przyjemne spędzenie czasu, ile o pokazanie się w gronie wpływowych osobników, aby podkreślić swoją przynależność do określonego środowiska. Na co dzień zaczynamy natomiast przechodzić z kultywowania wystawnych imienin na spotkania przy paluszkach oraz herbatce, a coraz częściej odwołujemy krewnych i przyjaciół, tłumacząc się brakiem czasu.

Nie należy, oczywiście, wysławiać obżarstwa i rozrzutności, ale ten nowy model zupełnie mi się nie podoba, bo zwiastuje nie tyle chwalebny umiar, ile przesadną oszczędność, a może nawet już skąpstwo. A to jest, jak wiadomo, paskudna przywara, cechująca z reguły ludzi o zasobnych portfelach, którzy na wszystkim oszczędzają, żałując sobie i innym. Stają się niewolnikami rzeczy — zdobytych, nierzadko, za cenę wielkich wyrzeczeń — i niezwykle trudno przychodzi im zdobyć się na dystans wobec nich. Cierpią więc na niedostatek ewangelicznego ubóstwa, które polega na takim panowaniu nad rzeczami, aby się do nich nadto nie przywiązywać, bo wtedy to one biorą nas w posiadanie. A wtedy zaczynamy irytować się, że mogą przyjść do nas goście, bo: ktoś usiądzie w naszym fotelu, sięgnie po naszą książkę, spróbuje dotknąć naszego samochodu albo pobrudzi butami nasz dywan. I koło się zamyka, ponieważ sami również niechętnie odwiedzamy tych, którzy każą nam przy wejściu zdejmować buty...

Michał Gryczyński, Gościnność inaczej (więcej)

Kabaret Moralnego Niepokoju, Święta i gościnność