niedziela, 31 maja 2009

1 czerwca to symboliczna data: Dzień Dziecka!

W wielu krajach na całym świecie ten dzień ma szczególną wymowę stając się autentycznym świętem dzieci. Większość rodziców stara się w tym dniu znaleźć dla swoich pociech więcej czasu, okazać im więcej miłości, obdarować wymarzonymi prezentami.

Choć przez chwilę próbujemy spojrzeć na świat z perspektywy naszych dzieci, ich wartości i potrzeb. Jednak dla bardzo wielu polskich dzieci ten dzień może niczym nie różnić się od pozostałych, być tak samo smutnym a czasem strasznym, jak wiele innych dni w roku. Pełen lęku i bezradności, kiedy pijany tatuś albo mama wszczynają kolejną domową awanturę. Przemoc i agresja, które im towarzyszą, bardzo często związana z uzależnieniem od alkoholu lub jego nadużywaniem, a także dość powszechna obojętność ze strony sąsiadów prowadzą do prawdziwych dramatów, a czasem śmierci bezbronnych, skatowanych maluchów. Jak wynika z szacunków ekspertów zdrowia publicznego ponad 2 miliony dzieci w Polsce żyje w rodzinach z problemami alkoholowymi. Chroniczne napięcie i stres, w którym na co dzień zmuszone są funkcjonować, różne traumatyczne doświadczenia związane z przemocą, w tym także seksualną, powodują głębokie destrukcyjne zmiany w ich psychice, poczucie winy, lęk i wstyd. Świat, w którym żyją nie zaspokaja ich podstawowych potrzeb, nie uczy czym jest miłość, szacunek czy tolerancja.

W Dniu Dziecka w szczególny sposób winniśmy pamiętać także o tych dzieciach, które zamiast prezentu, mogą spodziewać się od swoich bliskich raczej cierpienia i bólu. Czy możemy coś zrobić aby ten dzień wyglądał inaczej? Jednym z podstawowych czynników współodpowiedzialnych za ten stan rzeczy jest nadużywanie alkoholu. Dlatego jednym z najbardziej wartościowych prezentów, jakie wielu rodziców mogłoby w tym dniu ofiarować swoim dzieciom jest trzeźwa wspólna zabawa, spacer lub rozmowa.

Cały artykuł mozna znaleźć na stronie www.csr.org.pl

Dorienne, Nie pij tato


Nie pij tato (tekst piosenki)
Zostań, zaplątałam skrzydła w śpiew.
Zostań, brzegiem dźwięku tańczyć chcę
Pozwól, że zasnę w tym akcie wśród świec
Nie chcę sie budzić półgłosem przez gniew

Tato nie pij pójdź już spać,
Zostaw mame zostaw nas,
Wyproś gości późno już, niech idą
Chciałabym mieć kiedyś psa,
Który będzie bronił nas,
chciałabym pójść kiedyś spać, w ciszy

Ślepcze, za poczciwym sercem stań
W nocy przeprowadze Cię przez las
Założę ci maske nie pozna Cie nikt
Póżniej się schowam mów prawdę bóg z nim

Tato nie pij pójdź już spać,
Zostaw mame zostaw nas,
Wyproś gości późno już, niech idą
Chciałabym mieć kiedyś psa,
Który będzie bronił nas,
chciałabym pójść kiedyś spaś, w ciszy
...
Tato przytul nas choć raz
Powiedz nam że Kochasz nas
Chciałabym pójść kiedyś spać, w ciszy
czy to ja wam niszcze świat??
Ja mam swój gdy nie ma was
Tato ja mam osiem lat
Kocham

sobota, 23 maja 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada godności, cz. 12

Na każdym szczeblu piłkarskiej drabiny - od dziecięcych zespołów po profesjonalny wyczyn - obowiązywać musi poszanowanie godności ludzkiej, z odrzuceniem dyskryminacji ze względu na rasę, wyznanie, narodowość i stan majątkowy (ZASADA GODNOŚCI).

Godność człowieka trudno jednoznacznie określić i zdefiniować. Wszak może odnosić się ona do bardzo różnych rzeczy i zjawisk. Niemniej zawsze z nią związana jest świadomość własnej wartości. Poza tym takie czynniki jak szacunek, honor. W głównej mierze jednak zależy ona od głoszonego i praktykowanego systemu wartości. Każdy może rozumieć ją trochę inaczej. Ostatecznie co byśmy nie powiedzieli, zawsze warto zachować własną godność. Jednak bywają takie sytuacje, że jest to szczególnie trudne. Przekonuje nas o tym chociażby literatura wojenne. Zobaczymy jak ta sprawa wygląda w konkretnych sytuacjach i spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, na ile można kierować swoim postępowaniem. Udowodnię, że nawet w skrajnych warunkach należy zachować godność. Bowiem jest to najcenniejsza rzecz, którą człowiek posiada i powinien ją bronić aż do samego końca.

W czasie II wojny światowej naziści chcieli zniszczyć ludzką godność. Pisze o tym Zofia Nałkowska i Tadeusz Borowski. Wymienieni autorzy bardzo dobrze poznali ówczesne warunki życia, więc też mogli wiele na ten temat powiedzieć. Borowski sam był więźniem obozu. Jak się okazało, byli wówczas ludzie, którzy zdołali przetrwać najgorsze cierpienia i nie załamali się. Oni nawet przed krematoryjnym piecem nie chcieli rezygnować z wartości, bo wtedy nie różniliby się od swoich oprawców. Dla nich sprawą zasadniczą był ich honor i nawet w skrajnie niesprzyjających warunkach bronili go do upadłego. Męczeni, traktowani nieludzko trwali przy swoich szczytnych ideach. To właśnie miłość, albo nadzieja pozwalała im przeżyć czas wojny i zatrzymać godność. Z książek wspomnianych autorów dowiadujemy się, że człowiek fizycznie niszczony, może karmić się myślami, a jego uczucia mogą podtrzymywać go na duchu. Co więcej, ci którzy utracili poczucie znacznie szybciej ginęli, bo nie mieli sił do walki o każdy dzień życia.

Kabaret Moralnego Niepokoju, Święty Ryszard


Czasami jednak za godne zachowania trzeba płacić straszliwa cenę. Tak było w przypadku tytułowej bohaterki opowiadania Hanny Krall "Poli". W czasach straszliwego ludobójstwa potrafiła z wielką odwagą ukryć wielu Żydów. Jednak wiadomość o tym szybko dotarła do Niemców, a hitlerowcy zabili nie tylko ją, ale również ukrywających się ludzi. Zapłaciła śmiercią za trwanie przy własnych wartościach. Mogła postąpić inaczej, tak chociażby jak jej ojciec. Ten w trakcie przeszukiwania mieszkania i przesłuchania stchórzył. Miał możliwość uratowania własnego dziecka, ale wymagało to własnego poświęcenia, a na to się nie zdecydował. Ostatecznie Niemcy zabili jego córkę, a fakt ten nie pozwolił mu spokojnie funkcjonować. Wyrzuty sumienia tak bardzo go dręczyły, że doprowadziły w końcu do jego śmierci. Tym samym okazuje się, że nie warto tracić własnego honoru, byle tylko zatrzymać swoje życie. Bowiem znacznie ważniejsze jest zachowanie godności. Bez niej i tak nie da się dalej żyć, o czym przekonał się ojciec Poli.

Na podstawie przytoczonych przykładów można potwierdzić, że zachowanie godności jest możliwe w każdych okolicznościach, bo zależy ono od myśli i uczuć danego człowieka. Wobec tego decydujący jest posiadany system wartości oraz to, czy realizuje się go i przestrzega w codziennym życiu. Honor pozwala nam przetrwać najtrudniejsze chwile i co więcej daje nam siły do wytężonej walki po stronie dobra. Jednak nie jest łatwo się poświęcać, to wymaga prawdziwego hartu ducha. Niestety, nie wiemy, jaką postawę my byśmy wybrali w przytoczonych sytuacjach. Wszak, jak słusznie mówi Wisława Szymborska: "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Tak wiec tylko w godzinie próby przekonamy się, kim naprawdę jesteśmy.

Artykuł można znaleźć na stronie: www.bryk.pl

poniedziałek, 11 maja 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada uczciwości, cz. 11

Działacze, sponsorzy i opiekunowie drużyn nie mogą nigdy i pod żadnym pozorem żądać od piłkarzy i szkoleniowców zachowań niezgodnych z etyką sportową. Dotyczy to zarówno stosowania środków dopingujących, jak i kupczenia wynikami. Sportowcy powinni solidarnie odmawiać poleceń lub życzeń, które godzą w ich honor i czystość reguł gry (ZASADA UCZCIWOŚCI)

Polska mistrzem świata w zbiorowej hipokryzji
Coraz mniej entuzjastycznie oceniamy demokrację, coraz bardziej jesteśmy rozczarowani parlamentem i partiami politycznymi. I co gorsze coraz mniej ufamy sobie nawzajem – opowiada w wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce socjolog dr hab. Anna Giza-Poleszczuk.

Weszliśmy w rok 1990 z bardzo mocno skrzywionymi kręgosłupami moralnymi i o tym się bardzo wiele mówiło. Nie jest to kwestią tego, że Polacy są bardzo złymi ludźmi, ile tego, że mieliśmy nawyki i pewne przeświadczenia z poprzedniej epoki. Postępowano według zasady prywatyzowania świata społecznego i dóbr publicznych. Duże społeczeństwo, które jest złożone z grup rakowych, gdzie każda próbuje żerować na instytucjach i innych grupach, nie jest społeczeństwem efektywnym, gdyż nie dochodzi do kontaktów i wymiany pomiędzy istniejącymi zbiorowościami. Nie sposób zbudować w takim społeczeństwie struktury wzajemnego zaufania.

Zdaniem psychologów nie ma czegoś takiego, jak wrodzona tendencja do ufania, gdyż jest to nawyk, który wyrabiamy sobie w konkretnym środowisku społecznym. W okres bardzo burzliwych zmian w Polsce, czyli niestabilności instytucji weszliśmy bardzo okaleczeni. Mieliśmy również ogromne zasoby nadziei i dobrej woli, ponieważ po wielu latach Polacy mieli poczucie, że odzyskali własny kraj i instytucje. Powszechne było poczucie, ze powstanie państwo subsydialne, które pomaga swoim obywatelom, a nie utrzymuje w ryzach, izolacji i niewiedzy.

Kabaret Moralnego Niepokoju, Obgadywanie


Od dawna wiadomo, że w istocie rzeczy zaufanie, lojalność, dotrzymywanie zobowiązań są rzeczami niezwykle produktywnymi. Wspólnota, w której te cnoty są na wysokim poziomie znacznie lepiej prosperuje, niż zbiorowość, w której ludzie patrzą na siebie nieufnie, czy boją się nawiązać relacje. Najprościej można powiedzieć, że kapitał społeczny to cnoty moralne, ale oczywiście te cnoty nie biorą się znikąd. Jest to rzecz, która się kształtuje w pewnego rodzaju doświadczeniu czy treningu. Zaufania, lojalności, wdzięczności i wierności uczymy się tak samo, jak czytać i pisać, bo nie jest to nic wrodzonego. I tak jak od siedzenia w krzywych ławkach mamy krzywe kręgosłupy, tak od wadliwego środowiska społecznego uczymy się nieufności, wycofywania i działania w imię własnego interesu.

Czym jest kapitał społeczny?
Wyobraźmy sobie, że jest niewielkie osiedle, na którym nie ma placu zabaw dla dzieci. Mieszkańcy z tego powodu cierpią, więc spółdzielnia mieszkaniowa postanawia przekazać im w użytkowanie kawałek terenu. Wystarczyłoby, by mieszkańcy zrzucili się solidarnie po 15-20 zł, aby plac zabaw dla dzieci mógł powstać. Właśnie wtedy zaczyna się problem, bo każdy mieszkaniec sobie myśli "ale jaką mam gwarancję, że inni dadzą te 15 czy 20 zł? Ja dam, inni nie dadzą i wyjdę na frajera. Sfinansuję innym złym ludziom placyk zabaw dla dzieci, a przecież potem nie będę tam stał i go pilnował".

Jest to typ rozumowania, w którym pojawia się niepewność, co do tego czy inni zachowają się solidarnie, czy poniosą równe koszty. Może się pojawić również inny motyw, na przykład: moje dzieci są już duże albo ja nie mam dzieci, więc dlaczego miałbym się zrzucać. To nic, że jest to tylko 15 złotych, ale chodzi o pewne zasady czy przekonanie. Powstaje paradoks, bo gdybyśmy zapytali każdego z mieszkańców czy chciałby mieszkać na osiedlu z placem zabaw, to odpowiedziałby tak, ale gdy przychodzi do działania, to nagle pojawiają się wątpliwości. Jest to sytuacja, w której każdy wie jak należy postąpić, ale rzadko kto właściwie postępuje, bo nie ufa innym.

W tym kontekście łatwiej można zrozumieć czym jest kapitał społeczny, bo jest to pewność i zaufanie, jakie można mieć w stosunku do innych ludzi, wiedząc że zachowają się zgodnie z przyjętymi normami, solidarnie i będą przestrzegać reguł. Gdyby mieszkańcy osiedla ufali sobie nawzajem, to cały problem wątpliwości w ogóle by się nie pojawił. Każde współdziałanie społeczne wymaga jakiegoś stopnia zaufania, przestrzegania norm i stabilności reguł, chyba że chcemy przy każdym postawić policjanta i zmuszać do tego.

Zgoda buduje, niezgoda rujnuje
Bardzo ważne w kształtowaniu kapitału społecznego są doświadczenia, przez które ludzie przechodzą. Zależą one od skuteczności egzekucji przestrzegania pewnych norm, zarówno w wymiarze prawnym i instytucjonalnym, jak i zwykłej kontroli społecznej. Bez tego ludzie nie mogą nauczyć się dobrych odruchów czy zachowań, albo wręcz się ich oduczają.

Ważnym warunkiem jest to, aby reguły i zasady były przejrzyste i stabilne. By było jasne, jaka na przykład jest reguła zbierania pieniędzy na plac zabaw, żeby było wiadomo jak człowiek, który pieniądze zbierał potem je wydawał. Tylko w takim środowisku można nauczyć się zaufania i nabrać przekonania, że współdziałanie z innym ludźmi przynosi korzyści, a nie jest niebezpieczne. Z jednej strony ważne są sprawne instytucje, które pilnują wywiązywania się z kontraktów, zobowiązań i tego, by ludzie się solidarnie zrzucali na dobra publiczne.

Kabaret Moralnego Niepokoju, Wizyta sąsiada


To, co było charakterystyczne dla Polski w 1989 roku i co było efektem wieloletniego treningu, to więzi i kapitał społeczny na bardzo wysokim poziomie, ale tylko w małych, zamkniętych społecznościach ludzi, którzy się znali. Właśnie dlatego, że instytucje były kompletnie nieprawdziwe, nieskuteczne i fałszywe. Instytucjom się nie ufało i każdy miał poczucie, że nigdy nie dojdzie sprawiedliwości. W zasadzie Polska socjalistyczna była federacją małych grup. Ludzie gdzieś się grupowali, tam budowali swoją reputację, tworzyli relacje i mogli sobie wzajemnie ufać. Było to społeczeństwo drugiego obiegu, gdzie kapitał społeczny był sfamiliaryzowany i mówi się nawet, że był to brudny kapitał społeczny. Powodował on, że społeczeństwo rozpadało się na nie komunikujące się ze sobą grupy.

Spadek zaufania po 1989 roku
Patrząc na kapitał społeczny i jego zmiany w ciągu ostatnich 20 lat, to z przykrością trzeba stwierdzić, że niewiele się zmieniło. Pomiary uogólnionego kapitału zaufania w Polsce pokazują, że jest on bardzo niski. W dalszym ciągu Polska jest bardzo sprywatyzowanym społeczeństwem pozamykanym w osobne grupy i coraz bardziej zamykającym się, czego przykładem mogą być zamknięte osiedla. Jest to zarówno symbol, jak i wyraz izolowania się od szerszego otoczenia w małych grupach.

Jeśli popatrzymy na zmiany zachowań i postaw Polaków, to widzimy rosnące rozczarowanie zmianą instytucjonalną. Coraz mniej entuzjastycznie oceniamy demokrację, coraz bardziej jesteśmy rozczarowani parlamentem, partiami politycznymi i innymi instytucjami. Polacy mają poczucie, że pod względem mocy budowania zaufania, wiarygodności i solidności instytucje niewiele się zmieniły. W dalszym ciągu nie tworzą one środowiska, które sprzyjałoby rozwijaniu się zaufania. Przepisy i reguły są sprzeczne i ciągle się zmieniają. W istocie rzeczy trudno jest nadążyć za rozwojem prawa. W samej Warszawie kompetencje są tak powikłane, że przeciętny mieszkaniec nie ma bladego pojęcia do kogo zadzwonić i kto jest odpowiedzialny, gdy na przykład pęknie hydrant na podwórku. Wciąż mamy wrażenie, że instytucje są dalekie od tego, żeby nam sprzyjać, czyli gwarantować realizację naszych praw cywilnych.

Zmiany zaszły niewielkie nie dlatego, że ludzie są coraz bardziej chciwi, albo nastawieni na pieniądze, ale dlatego, że kontekst instytucjonalny nie uległ wystarczającym zmianom, a wręcz przeciwnie – zaserwował nam wiele wstrząsów i rewolucji. Odpowiedzmy sobie na pytanie co się zmieniło w szkole czy przedszkolu, czyli podstawowych instytucjach z punktu widzenia budowania kapitału społecznego. Niezależnie od burzliwych reform nauczania techniki dydaktyczne praktycznie się nie zmieniły. W naszej szkole w ogóle nie promuje się działań zespołowych, a uczniowie nie mają poczucia sprawiedliwości, bo oceny stawiane są w sposób uznaniowy. Panuje zasada rangowania i hierarchizowania, bo nauczyciel mówi, że wszyscy nie mogą mieć piątek. Prowadzi to do przekonania, że aby ktoś był dobry, ktoś musi być beznadziejny.

Zbiorowa hipokryzja
– Czasami mam wrażenie, że jesteśmy krajem, który jest mistrzem świata w zbiorowej hipokryzji – opowiada prof. Anna Giza-Poleszczuk. Dużo jest w Polsce tajemnic poliszynela i rzeczy, o których nie mówimy, jak choćby kwestia tego jak wykorzystujemy fundusze strukturalne. Nie ma uczciwych dyskusji na temat tego, co nam się nie udało, więc w ogóle nie uczymy się z doświadczenia. Prywatnie ludzie mogą się przyznać, że fundusze unijne są marnowane w spektakularny sposób, ale nikt o tym nie powie publicznie.

Kabaret Moralnego Niepokoju, Wymiar sprawiedliwości


Na lepsze zmieniło się wiele segmentów życia, które pociągną za sobą następne. Bardzo przekształciły się samorządy, które są lepiej oceniane od władz centralnych. Zmienia się również sektor edukacji i służby zdrowia, ze względu na uruchomienie konkurencji. Największa zmiana, które nastąpiła i jest ogromną nadzieją, dotyczy trzeciego sektora. Pojawili się w różnej formie rzecznicy, sieci wsparcia i kanały artykulacji dla potrzeb obywatelskich, które są siłą potencjalnie zmieniającą życie w tym kraju. W sektorze sprawiedliwości mamy potężne organizacje, które zajmują się obroną praw człowieka, ale są też organizacje tworzone bardzo spontanicznie, które wspierają obywateli w pewnych szczególnych sektorach, jak np. obrona praw pacjentów.

Ludzie są coraz bardziej świadomi tego, że nie oni są winni, tylko instytucje muszą być bardziej stabilne i przejrzyste. Sprawia to, że instytucje coraz bardziej kreują grunt do tego, żebyśmy mogli i potrafili sobie ufać. Przykładem pokazującym, że możemy sobie ufać jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy (WOŚP), która z roku na rok zbiera coraz więcej pieniędzy, ale też jest to wielka manifestacja ludzi mówiących "zobaczcie nas z lepszej strony". Co ciekawe WOŚP jest nieodmiennie na pierwszym miejscu rankingu instytucji, które cieszą się społecznym zaufaniem, pomimo że zdarzały się różnego rodzaju nadużycia, ale mówiono o nich otwarcie i publicznie. Nie ma tutaj hipokryzji i ludzie mają poczucie przejrzystości i wiarygodności tej inicjatywy.

Zaczynając transformację byliśmy społeczeństwem bardzo egalitarnym, w którym szybko współczynnik zróżnicowania dochodowego wskoczył w Polsce na tyle, że zaczął przewyższać Szwecję i Holandię. Nikt w 1989 roku nie spodziewał się, że nastąpią tak silne procesy wykluczania i segmentowania całych grup, co działa przeciwko solidarności społecznej. Brak jasnych zasad i reguł prowadzi do wycofania, zwątpienia i niechęci, czyli wszystkiego, co zagraża kapitałowi społecznemu. Najważniejsze jest to, abyśmy przestali czepiać się ludzi i większą uwagę zwracali na instytucje. Przestańmy psychologizować, jeśli chodzi o kapitał społeczny i myśleć w kategoriach, że ludzie sobie nie ufają, tylko zacznijmy zadawać sobie pytanie czy ludzie mogą sobie ufać.

Z dr hab. Anną Gizą-Poleszczuk rozmawiała Sylwia Mróz, Wirtualna Polska (więcej)

Anna Giza-Poleszczuk, (ur. w 1955 roku) doktor habilitowany, pracownik Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie kieruje Pracownią Badań nad Kapitałem Społecznym. W sferze teorii zajmuje się historią i współczesnością rodziny, problematyką kapitału społecznego i ekonomii społecznej.

czwartek, 7 maja 2009

Zasady Etyki Piłkarskiej, Zasada Opiekuńczości, cz. 10

Nauczycieli, instruktorów i trenerów obowiązuje obiektywizm w ocenie szans i poziomu gry zawodników, połączony z maksymalną życzliwością wobec podopiecznych, pozwalającą wykorzystać wszystkie ich możliwości i szanse dla dobra piłkarstwa klubów i samych sportowców. Od menagerów i lekarzy żądać należy bezwzględnego poszanowania zdrowia zawodników (ZASADA ŻYCZLIWEJ OPIEKUŃCZOŚCI).

NADOPIEKUŃCZOŚĆ
Jako cecha charakteryzująca relacje między rodzicami i dziećmi ma swoje źródło w postawach rodzicielskich. Postawa rodzicielska jest względnie stałą strukturą psychiczną ojca lub matki, odnoszącą się do dziecka. Kształtuje się ona w rodzicach w ciągu ich życia, począwszy od okresu dzieciństwa, kiedy to obserwowali swoich rodziców w roli rodzicielskiej. Postawa rodzicielska zawiera wiedzę rodziców o dziecku, ich uczucia wobec dziecka oraz działania podejmowane w stosunku do niego.

Określając charakter postaw rodziców (osobno ojca i matki) wobec dzieci, bierze się najczęściej pod uwagę cztery właściwości: 1. bliskość uczuciową między rodzicami i dziećmi, określającą wielkość dystansu emocjonalnego między nimi; 2. pomoc i wsparcie udzielone dziecku przez rodziców; 3. swobodę dawaną dziecku, wyrażoną częstotliwością ingerowania przez rodziców w wybory i decyzje podejmowane przez dziecko oraz wielkość pozostawionej dziecku samodzielności; 4. wymagania stawiane dziecku i stopień kontrolowania ich wypełniania.

Nadopiekuńczość (albo nadopiekuńcza postawa rodziców wobec dzieci) charakteryzuje się uczuciową koncentracją na dziecku, roztaczaniem nad nim nadmiernej opieki („parasol ochronny”) i częstym wyręczaniem dziecka w jego obowiązkach. Wyraża się ponadto okazywaniem dziecku przesadnej miłości i czułości z jednoczesnym pozostawianiem dużej swobody w zakresie dokonywania wyborów. Nadopiekuńczy rodzice pozwalają na wszystko, na co ono ma ochotę, ulegają jego najbardziej dziwnym żądaniom, rezygnując często ze swoich potrzeb. Tolerują niedopuszczalne czyny, jak bicie innych dzieci, pisanie po budynkach czy niszczenie przedmiotów. Rodzice nadopiekuńczy są słabi w ustalaniu zasad i ograniczeń postępowania, a jeżeli takie są od czasu do czasu ustalane, to rzadko egzekwowane. Konsekwencja w tym względzie nie jest mocną stroną rodziców nadopiekuńczych; przyjmują jako wystarczający każdy powód nierespektowania ustalonych ograniczeń podawany przez dziecko. Są bardzo wyrozumiali dla błędów popełnionych przez dziecko, zawsze znajdują dla nich usprawiedliwienie.

Przykłady niektórych rezultatów wychowywania dzieci przez nadopiekuńczych rodziców: dziecko wie, że jest u steru i może dowolnie kierować rodzicami; uczy się, że zasady są po to, by nimi dowolnie manipulować; dziecko przyzwyczaja się do koncentracji na swoich potrzebach i oczekiwaniach, potrzeby innych znajdują się poza jego zainteresowaniami; dziecko uczy się, że zaspokajanie potrzeb nie musi być połączone z obowiązkami, z wysiłkiem, że mogą być one realizowane kosztem innych osób.
Autor: W. i C. Backus, Moc rodziców, Lublin 1994; G. Smalley, Klucz do serca Twojego dziecka, Lublin 1995.

Artykuł ze strony (czytaj wiecej)

Kabaret Moralnego Niepokoju, Walka z bezrobociem